Louis siedział na komisariacie już dobrych parę godzin i czekał na prokuratora. Nawet on sam wiedział, że jest w ogromnych tarapatach. Dzięki znajomościom na policji nieco opatrzyli mu rany po walce, ale i tak wymagał oględzin lekarza. Do środka wszedł postawny mężczyzna. Z tym drogim garniturem i skórzaną teczką nie pasował do wystroju małego komisariatu na przedmieściach Doncaster.
- Dobry- mruknął Tomlinson.
- Witam panie Tomlinson. Jestem William LeBeck- Mężczyzna zajął miejsce na przeciwko chłopaka.- Mam dla ciebie pewną propozycję.
- Jaką?-spytał niezainteresowany.
- Twój planowany wyrok to dwanaście lat, za rozbój, pobicie, posiadanie i kradzież.- Przeczytał z papierów w swojej teczce.- Jeżeli wydasz swoich koleżków, ja przeniosę cię do Londynu, a tam będziesz miał tylko dozór kuratora.
- Nie ma szans. Nie jestem szują jaką myślisz. - Oparł głowę o zimną ścianę.
- Więc życzę powodzenia w więzieniu. Tam takie siniaki to pikuś.- Obrzucił go uważnym spojrzeniem.- Gdybyś jednak zmienił zdanie moja propozycja jest nadal aktualna.
- Grzeczniej chłopcze.- Prokurator już nie był tak spokojny jak na początku.- Jak dla mnie możesz zgnić w więzieniu.
- No to co ci zależy ? Szkoda cennego czasu.
- Szkoda.- Wstał i wyszedł. Louis zza okna obserwował jak rozmawia z sierżantem.
Może i pomysł wydawał mu się dobry ale nie miał zamiaru korzystać z takiej propozycji. Nie był zdrajcą . Wolał spędzić parę lat w więzieniu niż zdradzić przyjaciół. Mógł ich tak nazwać. Był także pewny, że oni by go nie zdradzili. Tylko skąd gliniarze wiedzieli gdzie go znaleźć. Nikt nie wiedział o miejscu jego pobytu oprócz palu ludzi. Ukrywał się już dwa lata i opanował to do perfekcji.Więc skąd? W śród nich może był kłamca? Ktoś komu nie powinien ufać?Nie miał czasu by się nad tym zastanowić, bo do środka wszedł policjant.
- Rusz tyłek Tomlinson- rozkazał. Każdy dobrze go tutaj znał. Na komisariacie był częstym gościem od śmierci rodziców.- Zbada cię lekarz.
- Oh jak fajnie. - wywrócił oczami i podniósł się.
- Powinieneś być wdzięczny.- Policjant specjalnie klepnął go w ramię.- A tak dobrze ci szło ukrywanie się. Musisz nauczyć się komu można ufać, a komu nie.
- Chyba masz rację facet- też go klepnął. Wolnym krokiem wyszli na zewnątrz gdzie czekała już karetka.
- Tomlinson tylko bez numerów.- Ostrzegł go sierżant, który palił papierosa.- Niech, któryś jedzie z nim i wyślijcie radiowóz za karetką. Nie mam ochoty go szukać przez kolejne dwa lata.
Louis uśmiechnął się do niego cwaniacko. Potem wsiadł do pojazdu rozpracowując plan szybkiej ucieczki .W karetce było dwóch sanitariuszy i jeden policjant, który nie wyglądał na zbytnio rozgarniętego.
- Będę wymiotował...
- Dajcie mu coś- poprosił przerażony gliniarz.
- Chyba musicie się zatrzymać. - złapał się za brzuch udając słabego i skołowanego.
Kierowca się zatrzymał, a on czym prędzej wysiadł z karetki. Policjant stał przy erce a eskorta policji zatrzymała się za pojazdem. Trzech policjantów na niego jednego. Rozważał swoje szanse. Wiedział, że na pewno nie da zamknąć się w więzieniu. Nikt chyba nie był zainteresowany czym wymiotuje, więc widząc że na niego nie patrzą pobiegł przed siebie robiąc najmniej hałasu. Zniknął im z widoku. Biegł od kilku minut, miał coraz mnie siły, ale nie zwalniał. W oddali słyszał policję. Dotarł do jakiejś leśniczówki i tam się schował.Siedział na drewnianej podłodze i próbował złapać oddech. Zmuszał do pracy swoje obolałe mięśnie. Jak dorwie tego kapusia w swoje ręce to jemu na pewno przyda się lekarz. Albo nawet nie będzie czego zbierać jak się do niego dobierze.Zdrajca jebany. Podniósł się i ostrożnie wyjrzał przez okno. Uważnie obserwował okolice. Wypatrywał choćby najmniejszego ruchu. Niczego nie słyszał. Nikogo nie było. Odetchnął z ulgą i podszedł do kanapy stojącej pod ścianą. Wyciągnął się na miękkim meblu. Po chwili odpłyną.
- Jak mogliście do tego dopuścić? - zapytał.
- To nie nasza wina.
- Wasza! Kurwa wasza!!- Krzyną tak, że cały komisariat go usłyszał.- Dałem wam jedno proste zadanie. Dowieźć go do szpitala i pilnować.
- Panie sierżancie zrobiło mu się słabo. Musieliśmy się zatrzymać.- Tłumaczenia pogorszyły jeszcze sytuacje.
- Słabo ? Serio? On jest mądrzejszy od was.
Młody policjant spuścił tylko głowę i w milczeniu słuchał reprymendy.
- Dobry- mruknął Tomlinson.
- Witam panie Tomlinson. Jestem William LeBeck- Mężczyzna zajął miejsce na przeciwko chłopaka.- Mam dla ciebie pewną propozycję.
- Jaką?-spytał niezainteresowany.
- Twój planowany wyrok to dwanaście lat, za rozbój, pobicie, posiadanie i kradzież.- Przeczytał z papierów w swojej teczce.- Jeżeli wydasz swoich koleżków, ja przeniosę cię do Londynu, a tam będziesz miał tylko dozór kuratora.
- Nie ma szans. Nie jestem szują jaką myślisz. - Oparł głowę o zimną ścianę.
- Więc życzę powodzenia w więzieniu. Tam takie siniaki to pikuś.- Obrzucił go uważnym spojrzeniem.- Gdybyś jednak zmienił zdanie moja propozycja jest nadal aktualna.
- Grzeczniej chłopcze.- Prokurator już nie był tak spokojny jak na początku.- Jak dla mnie możesz zgnić w więzieniu.
- No to co ci zależy ? Szkoda cennego czasu.
- Szkoda.- Wstał i wyszedł. Louis zza okna obserwował jak rozmawia z sierżantem.
Może i pomysł wydawał mu się dobry ale nie miał zamiaru korzystać z takiej propozycji. Nie był zdrajcą . Wolał spędzić parę lat w więzieniu niż zdradzić przyjaciół. Mógł ich tak nazwać. Był także pewny, że oni by go nie zdradzili. Tylko skąd gliniarze wiedzieli gdzie go znaleźć. Nikt nie wiedział o miejscu jego pobytu oprócz palu ludzi. Ukrywał się już dwa lata i opanował to do perfekcji.Więc skąd? W śród nich może był kłamca? Ktoś komu nie powinien ufać?Nie miał czasu by się nad tym zastanowić, bo do środka wszedł policjant.
- Rusz tyłek Tomlinson- rozkazał. Każdy dobrze go tutaj znał. Na komisariacie był częstym gościem od śmierci rodziców.- Zbada cię lekarz.
- Oh jak fajnie. - wywrócił oczami i podniósł się.
- Powinieneś być wdzięczny.- Policjant specjalnie klepnął go w ramię.- A tak dobrze ci szło ukrywanie się. Musisz nauczyć się komu można ufać, a komu nie.
- Chyba masz rację facet- też go klepnął. Wolnym krokiem wyszli na zewnątrz gdzie czekała już karetka.
- Tomlinson tylko bez numerów.- Ostrzegł go sierżant, który palił papierosa.- Niech, któryś jedzie z nim i wyślijcie radiowóz za karetką. Nie mam ochoty go szukać przez kolejne dwa lata.
Louis uśmiechnął się do niego cwaniacko. Potem wsiadł do pojazdu rozpracowując plan szybkiej ucieczki .W karetce było dwóch sanitariuszy i jeden policjant, który nie wyglądał na zbytnio rozgarniętego.
- Będę wymiotował...
- Dajcie mu coś- poprosił przerażony gliniarz.
- Chyba musicie się zatrzymać. - złapał się za brzuch udając słabego i skołowanego.
Kierowca się zatrzymał, a on czym prędzej wysiadł z karetki. Policjant stał przy erce a eskorta policji zatrzymała się za pojazdem. Trzech policjantów na niego jednego. Rozważał swoje szanse. Wiedział, że na pewno nie da zamknąć się w więzieniu. Nikt chyba nie był zainteresowany czym wymiotuje, więc widząc że na niego nie patrzą pobiegł przed siebie robiąc najmniej hałasu. Zniknął im z widoku. Biegł od kilku minut, miał coraz mnie siły, ale nie zwalniał. W oddali słyszał policję. Dotarł do jakiejś leśniczówki i tam się schował.Siedział na drewnianej podłodze i próbował złapać oddech. Zmuszał do pracy swoje obolałe mięśnie. Jak dorwie tego kapusia w swoje ręce to jemu na pewno przyda się lekarz. Albo nawet nie będzie czego zbierać jak się do niego dobierze.Zdrajca jebany. Podniósł się i ostrożnie wyjrzał przez okno. Uważnie obserwował okolice. Wypatrywał choćby najmniejszego ruchu. Niczego nie słyszał. Nikogo nie było. Odetchnął z ulgą i podszedł do kanapy stojącej pod ścianą. Wyciągnął się na miękkim meblu. Po chwili odpłyną.
~~***~~
Sierżant Donovan uderzył pięścią w stół. Wściekły patrzył na młodego policjanta. - Jak mogliście do tego dopuścić? - zapytał.
- To nie nasza wina.
- Wasza! Kurwa wasza!!- Krzyną tak, że cały komisariat go usłyszał.- Dałem wam jedno proste zadanie. Dowieźć go do szpitala i pilnować.
- Panie sierżancie zrobiło mu się słabo. Musieliśmy się zatrzymać.- Tłumaczenia pogorszyły jeszcze sytuacje.
- Słabo ? Serio? On jest mądrzejszy od was.
Młody policjant spuścił tylko głowę i w milczeniu słuchał reprymendy.
Uwielbiam! Uwielbiam takie klimaty! Rozdział zajebisty i ja chcę więcej!! Więcej!
OdpowiedzUsuńpowoli sie zakochuje ;p świetny rozdział czekam na nexta weny i buziole ;**
OdpowiedzUsuńno i chciałam cie poinformować, że nominowałam cie do Liebsten Awards więcej w zakładce na http://ride-or-die-louis-and-katie.blogspot.com
Rozdział jest zajebisty.:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie klimaty ucieczki przed policjantami.:D
Czekam na następny rozdział z niecierpliwością.
Zajebiste :D Czekam na next
OdpowiedzUsuńfajny, fajny haha :D
OdpowiedzUsuńboski czekam na nn - patrysia
OdpowiedzUsuń