Miłość- czy ktoś umie ją zdefiniować? Dlaczego tak bardzo jej pragniemy, chociaż zadaje nam tyle bólu. ciągłe kompromisy, kłótnie- to wszystko składa się na związek. Z czasem złe chwile przeważają nad tymi dobrymi. Zaczynamy nienawidzić siebie nawzajem, ale nadal pragniemy tej drugiej osoby. Czy to normalne, że chcemy zadawać sobie nawzajem ból. Ranić i patrzeć jak ukochana osoba upada. Mimo iż wyciągamy pomocną dłoń w głębi duszy cieszymy się z jej upadku. Wtedy my możemy okazać się tymi silniejszymi, tymi którzy pomagają. Nie zdajemy sobie sprawy, że my także możemy upaść. "Nic co ludzkie nie jest mi obce"- powtarzamy, ale skreślamy możliwość posiadania słabości. Dlaczego widzimy je u innych, ale nie u siebie? Czy jeżeli moglibyśmy wybierać życie z miłością, czy bez niej, co byśmy wybrali? Zamykamy oczy i doskonale znamy odpowiedź. Miłość, bo jak żyć bez niej. przecież każdy potrzebuje osoby do kochania. trzeba tylko pamiętać, że między miłością a nienawiścią istnieje bardzo cienka granic. Trzeba bardzo uważać, żeby jej nie przekroczyć. Nie warto wystawiać miłości na próbę, bo później będziemy mieli, żal do siebie. o te wypowiedziane jak i niewypowiedziane słowa. Z czasem rany po tych mentalnych ostrzach jakimi są słowa zabliźnią się, ale blizny pozostaną. Każde słowo zadaje sto razy większy ból niż pięść, ponieważ one uderzają w serce, a nie w ciało.
Kochać uczymy się każdego dnia, ważne by zdać ten osobisty egzamin z jak najmniejszą liczbą poprawek. Czy i mi to się uda?
Wiem, że popełniałam błędy. Chciałam mu pomóc, a wpakowałam w jeszcze większe kłopoty. Wtedy najłatwiej było odejść. Teraz najtrudniej jest żyć bez niego. Czy kiedyś ból w moim sercu ustanie? Tego nie wiem, ale wiem jedno gdybym mogła przeżyć te chwile jeszcze raz nic bym nie zmieniła. Te wspomnienia ulotnych chwil szczęścia są największym błogosławieństwem jakie mogłam dostać. Jest jeszcze coś, ale o tym później.
Kochać uczymy się każdego dnia, ważne by zdać ten osobisty egzamin z jak najmniejszą liczbą poprawek. Czy i mi to się uda?
Wiem, że popełniałam błędy. Chciałam mu pomóc, a wpakowałam w jeszcze większe kłopoty. Wtedy najłatwiej było odejść. Teraz najtrudniej jest żyć bez niego. Czy kiedyś ból w moim sercu ustanie? Tego nie wiem, ale wiem jedno gdybym mogła przeżyć te chwile jeszcze raz nic bym nie zmieniła. Te wspomnienia ulotnych chwil szczęścia są największym błogosławieństwem jakie mogłam dostać. Jest jeszcze coś, ale o tym później.
Jak się wam podoba prolog, albo raczej moja refleksja na temat miłości. Mam nadzieję, że tak. Pierwszy rozdział dostaniecie na początku grudnia w Mikołajki. LINK